niedziela, 11 grudnia 2011

gotując.

koncert zakopower.
chłopaki chyba odwalili kawał dobrej roboty.
tak uważam, mimo że to nie moja muzyka, a przez cały koncert skupiałam swoją uwagę na gitarzyście oraz myśli, że faceci noszący białe koszule, jeansy i adidasy są zdecydowanie jazzy!

tak samo jak i pokoncertowa gastrofaza o północy i spaghetti o godzinie 1:00.


po około dwugodzinnym wspólnym gotowaniu (zachodzę w głowę, jakim cudem gotowaliśmy makaron i przerabialiśmy gotowy już sos przez niemal 2 godziny...???):

ja (patrząc na górę makaronu na moim talerzu): hmm, to wygląda jak psia karma.
Ruda Blondynka: ...ja już tego nie chcę.
Ad- Ryan: ...już się chyba najadłem.
ja: ja chyba też...


...i w ten oto sposób na kota Rudej Blondynki czeka dzisiaj uczta... :-D

3 komentarze:

  1. Na każdym koncercie moją uwagę przyciągają gitarzyści. Już taki ich urok :D
    Piosenka, którą "śpiewaliśmy" na angielskim w gimnazjum! jeeej, budzi wspomnienia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kochałam się w Robbiem do szaleństwa, za gówniary ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej ej :D jestem Rudą Blondynką, ke?:D /han/

    OdpowiedzUsuń