poniedziałek, 30 maja 2011

uprzejmość, jako pojęcie obce.

Na spacerze.



Paweł, Który Rozwija Mnie Muzycznie spycha mnie nagle na prawą stronę.

Paweł, Który Rozwija Mnie Muzycznie (ze zniecierpliwieniem w głosie): no tutaj idź, na schody.
Ja (nieśmiało): no przecież idę.
Paweł, Który Rozwija Mnie Muzycznie (zrezygnowany):  Dziecko drogie, muszę cię cały czas prowadzić… A teraz zwalniasz się z pracy…i będziesz miała dużo czasu… Muszę ci go zagospodarować, bo nie będziesz wiedziała co ze sobą zrobić i jeszcze mi w jakieś nałogi wpadniesz.


Opowiada mi potem o swoich ostatnich zakupach.

Paweł, Który Rozwija Mnie Muzycznie: i, wiesz, ta ekspedientka tak strasznie mi usługiwała, narzucała się, chciała mi przynosić różne rozmiary ubrań…
Ja (mądrym głosem osoby, która ‘siedzi w branży’): bo te małe salony muszą tak robić, to się nazywa…
Paweł, Który Rozwija Mnie Muzycznie (przerywa mi): … uprzejmość. Pojęcie, którego nie znacie w... (i tu pada nazwa mojej firmy.)

Miałam na myśli indywidualną obsługę i sprzedaż nastawioną na klienta ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz