poniedziałek, 6 sierpnia 2012

oddychaj, moniu, oddychaj!

praca w hostelu jest najlepsza na świecie i cholernie, cholernie inspirująca.
musisz się jednak liczyć z tym, że w swojej karierze natrafisz nie tylko na ciekawych, uśmiechniętych i sympatycznych ludzi, ale też na ostatnich gburów i chamów, w rozmowie z którymi resztkami sił powstrzymujesz się, żeby nie powiedzieć "wypierdalaj tam, skąd przyszedłeś, ty kutasie".

na dzień dzisiejszy, z całym przekonaniem stwierdzam, że nie ma nic gorszego jak banda pijanych facetów. seriously, są milion razy gorsi niż brudny włóczęga srający wprost do swojego łóżka (i kradnący chleb tostowy z biedronki, nie zapominajmy!).

intrygujący jest również fakt, że na trzeźwo i w pojedynkę były to całkiem znośne stworzenia. takie, które potrafią rozbawić i z którymi da się zamienić kilka słów.
no, może pomijając Zadziornego Macho i Wafla Żeglarza, ale tych akurat w stanie trzeźwości nie widziałam.

najbardziej irytującym faktem jest natomiast to, że pomimo mojego maksymalnego wkurwu i mega usilnych starań bycia niemiłą, podłą, wredną i uszczypliwą recepcjonistką, panowie całkiem mnie polubili, a tym samym mieli wyjebane na moje uwagi i reagowali na mój widok bardzo radośnie i entuzjastycznie. no cóż... ciężko jest wzbudzać postrach wśród osób, które na twój widok, wołają "ooo, pani Monika, no w końcu pani przyszła! tyle już dzisiaj było tych pań Monik, ale żadna nie była tak komunikatywna jak pani!". zostałam jednak ujęta w ich prywatnym regulaminie- podpunkt nr 6 był poświęcony mojej osobie i brzmiał "NIE WKURWIAMY PANI MONIKI". Well, nie powiem, wywołało to u mnie uśmiech, jednak był to uśmiech pełen goryczy. No, bo dlaczego w ogóle nie przestrzegali tego punktu?!

i jeszcze jedno... nie rozumiem, poważnie, nie jestem w stanie tego pojąć... jaki jest problem w:

A) trafianiu do kibla
B) podnoszeniu deski klozetowej
C) w razie ewentualnej porażki, wziąć papier toaletowy i jednym ruchem ręki wytrzeć to, co się napaskudziło??

no i jakim cudem udało mu się obrzygać włącznik światła?! czy jego wymiocin nie obowiązywała siła grawitacji? (*@#%   !


no, panowie, nie zapomnę was, to pewne.


a miniony weekend przeżyłam chyba tylko i wyłącznie dzięki poniższemu utworowi  i kojącemu, leniwemu głosowi "RELAX... take your time" <3




no dobrze, dobrze, drodzy znajomi i znajome, zapominam już o tej historii, przysięgam, że to już koniec z opowiadaniem o tej grupie!!! :P

4 komentarze:

  1. ooo tak. :D uszczypliwa pani recepcjonistko. ! dałaś radę. to się liczy:) jestem prze arcy podziwu... ale chyba tego, że dałaś radę posprzątać to co zostało zwrócone... blee ...

    cieszę się, że Twój stan depresyjny plus totalnego wkurwu minął. O WIELKA MONIKO ! WRÓCIŁAŚ! znowu możemy cieszyć się wakacjami ii...szykować na kolejny chilloutowy wyjazd <3

    całuje i pozdrawiam (tak dawno juz się nie widziałysmy...! )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo jak się widzimy, to codziennie, a jak nie widzimy... to przez długie tygodnie!

      Usuń
  2. "no i jakim cudem udało mu się obrzygać włącznik światła?! czy jego wymiocin nie obowiązywała siła grawitacji?" moja reakcja jak tylko to przeczytałam? jedno wielkie 'hahahahahhahaha':D wolę sobie tego nawet nie wyobrażać, a tym bardziej sprzątania, ale sposób w jaki to ujęłaś jest zabawny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sprzątanie wymiocin... cóż, ryzyko zawodowe :P

      Usuń