poniedziałek, 31 grudnia 2012

w kilku słowach.

2012 był spokojny. a nawet nudny:

zdałam cholerną ekonometrię, zdobyłam tytuł licencjata, znalazłam pracę, zostałam pracoholikiem.
zaczęłam studiować dwa kierunki, zaciągnęłam się do redakcji i wrócilam do grafomaństwa, stałam się ruda.
zaliczyłam wakacje życia: przeżyłam wakacyjne love story- takie prawdziwe, z nocną przejażdżką citroenem po wyspie, moim stanowczym i niezawodnym 'have to go home, take me home, tak me... do you know where is my place? oh no, we're looooost!',  niemal godzinnym czekaniem pod hotelowymi drzwiami, udawaniem grypy i oszustwem roku, które jednak zostało zdemaskowane. taka ze mnie marna intrygantka (w grypę nikt nie uwierzył, wszyscy twierdzili, że to zwykły kac, ale ja naprawdę czuję, że to musiało być coś więcej niż zwykłe przepicie).
przemokłam do szpiku kości w cudownych międzyzdrojach, prawie zginęłam w wiedniu na gigantycznej kolejce górskiej (no dobrze, może nie była aż tak gigantyczna), siedziałam na podłodze w supermarkecie, licząc ile euro wydam na czekolady rodem z goerlitz, zaliczyłam festiwal reggae i kilka szczytów w międzygórzu, nawet udało mi się zgubić w krakowie i wypić pyszne grzane piwo.
zyskałam kilku nowych znajomych, kilku straciłam. usłyszałam, że zmieniłam się na lepsze, usłyszałam też, że na gorsze.
coraz trudniej jest mi się ugryźć w język, gdy coś mnie wkurza, choć coraz bardziej jestem świadoma tego, że zwykle nie kończy się to najlepiej.
najlepsza impreza? nie wiem, może ta, z której do domu wracałam radiowozem, może ta, z której z buta wracałyśmy na Gaj z pryszczatym kolegą i hot dogami, może ta z obcokrajowcami i alkoholem za free, może ta, po której zgubiłam telefon. może moja pierwsza hostelowa impreza z badmintonem w tle, może któraś ze styczniowo mundowych, może ta, która skończyła się kebabem lub ta, na której zajebiście się bawiłam biegając wokół ronda, a może ta niezapomniana grecka biba z 31.08 na 1.09?
zaliczyłam mnóstwo gaf i najadłam się trochę wstydu (no co? zdarza się).
przepłakałam niemal nieprzerwanie 12 godzin, z powodu zdanej obrony (no co?).
niespodzianka, tegoroczne "przyjadę do wrocławia" zakończyło się... przyjazdem do wrocławia- wow! no, bo przecież nie liczę tego irlandzkiego bełkotu, że 'will come back to poland'.
zaręczyłam się z brazylijczykiem (wygląda na to, że rok bez zaręczyn, to rok stracony...), schudłam swoje nadprogramowe 3kg i potwierdziłam tezę, że spotkania z byłymi to strata czasu (zwłaszcza jeśli on odwiedza cię w twoim miejscu pracy, wyciąga zioło i zaczyna jarać :D).


tak więc... nuda, prawdziwa nuda.
może w 2013 coś się zadzieje...?  ;-)


piosenka, która definitywnie została soundtrackiem roku 2012 (szczególnie w okresie wakacyjnym;-)


13 komentarzy:

  1. taką nudę chce zawsze z Tobą przeżywać !! ja i nie tylko ja... Ci inni prawdziwi i nowo poznani też ! :) bo z Tobą nie ma szans żeby się nudzić moja droga...
    więc wierzę, że w 2013 zgubisz się nie jeden raz, pocałujesz nie jednego(który bd miał wrócić), upijesz nie raz, zainprezujesz, zapijesz i zaśmiejesz na śmierć <3 bo innej opcji nie ma... :)

    tunajt codziennie w nowym 2013 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2013 rokiem trzeźwości! planuję go przeżyć w całkowitej abstynencji! wykluczam NAWET dorato!

      ale tak poza tym, to piszę się na to wszystko... wiesz jak lubię te wszystkie nasze zawirowania, wspólne wpadanie w tarapaty i dziwne sytuacje.. :D:)

      tunajt zaczynamy od soboty! i 9 stycznia urodziny seana paula! cant wait... :D

      Usuń
    2. swietowac seana paula bez dorato?? o nie sorry! :D nie przejdzie;p mozemy nawet nie strzeac korkiem w głowe...i nie musimy pic pod smietnikiem, ale... RÓŻOWE DORATO BD ! chocby skały srały standardowo. :D

      nie ma że boli:P najwyzej kupimy papierowa duuuza torbe;p :)

      a potem mozesz byc trzeźwa dalej:);*

      Usuń
    3. mój żołądek Cię nienawidzi (kazał przekazać) !


      : D

      Usuń
    4. jasne :D on tak tylko mówi, a jak zawsze myśli swoje :D czyt. dorato, dorato... aaaa doratooo

      Usuń
  2. Fajny tekst! Wszystkiego dobrego. Podoba mi się nawet bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, dzięki. i również udanego roku życzę ;)

      Usuń
  3. Powalił mnie Twój opis:) Też bym chciała mieć takie przeżycia:) Generalnie dawno u Ciebie nie byłam, przepraszam. Nadrobiłam, zaobserwowałam, zacznę znowu się tu pojawiać:)
    Rozumiem...Dwie prace...Podziw, głęboki podziw. Mi jednej nie chce się pisać, i to na temat, który mnie interesuje...Dziwna jestem. Mam nadzieję, że jakoś przeżyjemy.
    Pozdrawiam.
    PS. A cóż to za dwa kierunki studiujesz, bo zaintrygowałaś mnie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mi miło, że niektóre opisane przez Ciebie NUDY były też moim udziałem! :) Impreza na rondzie piękna, reggae słoneczne, a międzygórze to sama wiesz:D Przedzierzgnięty imperatyw, yo

    OdpowiedzUsuń
  5. nie przepadam za Gastrofazą, jeżeli o audycję na AntyRadiu Ci się rozchodzi :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja powinnam do końca kwietnia mieć gotową całą pracę:) Nie wiem, jak to zrobię:( A co do Twoich studiów-pedagogika dla mnie za nudna, a ekonomia nie do pojęcia, ale podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podpisuje się pod Twoją tezą :p

    OdpowiedzUsuń